Długi weekend nad morzem

Dzisiaj wracamy do początku marca, kiedy to postanowiliśmy uciec od zgiełku miasta, wyłączyć telefony i po prostu zaszyć się gdzieś na pustkowiu. Okazało się, że idealnym miejscem do tego będzie miejscowość Kąty Rybackie położona na Mierzei Wiślanej. Zatrzymaliśmy się w pensjonacie położonym 30 metrów od plaży, w którym byliśmy jedynymi gośćmi. Pani, która nam pokazała pokój patrzyła na nas jak na wariatów, co to w marcu na plaży chcą wypoczywać:) 


W naszym miasteczku niemalże nie było nikogo prócz rdzennych mieszkańców. Niemalże wszystkie knajpy pozamykane, a nawet sklepy, co było zbawieniem dla nas - zmęczonych mieszczuchów.
Codziennie po śniadaniu ubieraliśmy się w kilka warstw grubych swetrów (nawet w zimę tak ciepło nie ubierałam się) i szliśmy na plażę spacerować, czytać książkę i... puszczać latawca. Było naprawdę cudownie. Oprócz nas na plaży byli jedynie rybacy pracujący przy swoich kutrach. Promienie słońca odbijały się w wodzie. Mewy i kormorany przekrzykiwały się. Godziny spędzane na plaży były cudowne i gdyby nie zimno mogłabym tam siedzieć cały dzień.

Któregoś dnia wpadliśmy na szalony pomysł i postanowiliśmy wieczorem rozpalić na plaży ognisko z pieczeniem kiełbasek i piciem herbaty z termosu - na inne trunki było za zimno. Codziennie jedliśmy na obiad świeże ryby.A ostatniego dnia rano czekaliśmy na plaży na przypłynięcie rybaków i zaopatrzyliśmy się u nich w kilka kilogramów ryby, które zabraliśmy ze sobą do domu.



Wszystko zapewne brzmi jak sielanka, ale naprawdę był to jeden z najlepszych wyjazdów. Spełnił w stu procentach wszystkie moje oczekiwania. Marzyłam o urlopie bez komputera a z książką, o spacerach, przebywaniu z dala od ludzi, po prostu o zatrzymaniu się choć na chwilę i cieszeniu najprostszymi rzeczami i naturą. 


Agnieszka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Instagram