5 kroków by być slow każdego dnia

Kilka miesięcy temu mój mąż poprosił mnie, żebym nauczyła go tego całego slow life. Zaczęłam się zastanawiać, jak niby miałabym to zrobić, bo przecież jest trochę spraw i zachowań do zmienienia. Ale jakby tak spróbować od małych i prostych rzeczy?

Kilka lat temu Carl Honore, propagator slow life, stworzył zbiór zasad, których wcielenie w życie pozwoli nam być slow. Chęć postępowania od razu według nich wszystkich może sprawić, że zamiast sukcesu poniesiemy porażkę i zniechęcimy się. Niejeden ambitny plan zakończył się klęską. Poza tym slow life zakłada, że nie będziemy ulegać kultowi szybkości, czyli mamy kolejny powód, żeby odpuścić sobie plan "zostanę mistrzem slow life w pięć dni". 

Zamiast tego można zacząć od drobnych zmian, które nie wywrócą naszego życia do góry nogami. Metoda małych kroków może nie jest spektakularna, ale za to skuteczna. A więc zaczynamy.

1. Nie tup nóżką w kolejce.

Przyznaję się, niejednokrotnie zdarzało mi się przewracać oczami, nerwowo zerkać na zegarek, gdy stałam w kolejce do kasy. A bo klient raptem przypomniał sobie, że czegoś nie kupił, po czym biegł na drugi koniec sklepu i blokował kolejkę. A to Pani Krysia ucięła sobie pogawędkę z kasjerką. A czasami to nawet i kasjerka za wolno pracowała. Brzmi strasznie prawda? Ale kto z nas choć raz nie zaczął irytować się w takich sytuacjach, co tak naprawdę zupełnie nie ma sensu. Na nic zdadzą się złośliwe komentarze, sapanie i tupanie nogą. Lepiej wziąć kilka głębszych oddechów, poćwiczyć napinanie mięśni łydek (jak radzą popularne trenerki) i po prostu wyluzować.

2. Liczy się tylko śniadanie.

O tym, że to najważniejszy posiłek dnia nie trzeba chyba już nikogo przekonywać. Można jeść najzdrowsze śniadania na świecie i wcale nie być okazem zdrowia, jeśli w trakcie posiłku będziemy skupiać się na porannych wiadomościach, które nas po prostu denerwują. Wszelkie dodatkowe czynności lepiej odłożyć na później. Po prostu skup się na tym, by w spokoju zjeść.

3. Nie idź do sklepu, jeśli nie masz czasu.

Oczywiście, jeśli masz umrzeć z głodu, bo w domu nie masz zupełnie nic do jedzenia, to nie stosuj się do tego punktu. Jednak wyprawa na zakupy, gdy mamy naprawdę niewiele czasu lub gdy jesteśmy gdzieś spóźnieni, nie sprawi, że poczujemy się lepiej. Stres, który zapewne nas dopadnie, nie przysporzy nam wiele dobrego. Zakupy też pewnie nie będą należały do najlepszych. Czy warto aż tak się męczyć?

4. Brzydkie słowo na K nie teleportuje Cię tam, gdzie chcesz.

Czasami aż nie chce się słuchać kolejnej osoby, która dobiega zdyszana na przystanek, np. autobusowy, i sapiąc wykrzykuje brzydkie słowo na K, że uciekł autobus, że się spóźni i cały K świat jest temu winien. Naprawdę? Zamiast denerwować się lepiej wykorzystaj czas jaki pozostał do przyjazdu kolejnego środka transportu na powtórkę słówek z angielskiego, prasówkę lub czytanie książki. 

5. Szybko nie zawsze znaczy dobrze.

Coraz częściej w pracy wymaga się od nas umiejętności radzenia sobie w stresujących sytuacjach i pracy pod presją czasu. Dobrze jest mieć takie umiejętności, ale to nie znaczy, że sami siebie musimy karcić za to, że pracujemy (w naszej opinii) za wolno. Jeśli naprawdę nie mamy do wykonania zadania, które było "na wczoraj", to lepiej choć raz na jakiś czas wyluzujmy. Spróbujmy wykonać choć jedno z zadań na dany dzień w swoim własnym tempie. Świat zapewne nie zawali się, a my będziemy spokojniejsi, że wykonaliśmy swoją pracę dobrze. 

Na co dzień jest wiele możliwości, by próbować być slow. Jeśli będziemy małymi kroczkami zmieniać swoje dotychczasowe przyzwyczajenia, to pewnego dnia poczujemy znaczącą różnicę, czego Wam wszystkim życzę. 

Agnieszka

1 komentarz:

  1. Co do punktu trzeciego mogę tylko tyle napisać, że bardzo rzadko odwiedzam sklepy - dzieje się tak ponieważ mieszkam na wsi a mąż robi zakupy w drodze powrotnej z pracy. Zyskuję na tym bardzo wiele czasu i spokoju a poza tym nie nakręcam się na kolejne "muszę to mieć". Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Instagram