Wakacje w stylu slow, czyli rejs po Mazurach

Im bliżej końca sierpnia, tym więcej osób z mojego otoczenia coraz częściej narzekało na koniec lata. Czułam się już tym wszystkim przytłoczona, dlatego też z ogromną radością spakowałam torbę i ruszyłam w zaplanowany kilka miesięcy wcześniej ośmiodniowy rejs po mazurskich jeziorach. To były prawdziwe wakacje w stylu slow.

Plan na tegoroczny rejs był prosty: wypływamy z portu Wilkasy (okolice Giżycka), płyniemy do Mikołajek i "atakujemy" Śniardwy.

Trasa naszego rejsu: Wilkasy-Rybaczówka-Stare Sady-Ryn-Mikołajki-Śniardwy i nocowanie "na dziko"-Mikołajki-Szymonka-Giżycko-Wilkasy
Osobiście zależało mi na tym, by na czas rejsu zapomnieć o pracy, o wszystkich problemach i o tym, czym będę musiała zająć się po powrocie do domu. Chciałam odpocząć, ale też trochę "otworzyć się" na nowości i cieszyć się ze wszystkiego, co nam się przytrafia.

Każdego dnia cieszyłam się, że przebywam w tak bliskim kontakcie z naturą. Zachwycałam się pojawiającymi się na drzewach jesiennymi barwami, pływającymi nieopodal nas jachtami i piękną pogodą. Czułam się niezwykle spokojnie. Wszelkie napięcia i stres zniknęły.

Podczas tego rejsu udało mi się pokonać również własne słabości. Oto kilka przykładów.

Pewnego dnia zacumowaliśmy jacht przy pomoście wyglądającym na opuszczony i relaksowaliśmy się podczas kąpieli w jeziorze. Tego dnia udało mi się pokonać jeden z największych moich lęków, czyli strach przed pływaniem w akwenach, gdzie nie widzę dna, a głębokość wynosi od kilku do kilkunastu metrów!
Jednym z przystanków na naszej trasie był port w Mikołajkach. Postanowiliśmy wybrać się do słynnego hotelu Gołębiewski, by popływać w basenie, gdzie nauczyłam się... nurkować:) Cudownie było zanurzyć się w chłodnej wodzie w odkrytym basenie, gdzie byłam zupełnie sama (!), i obserwować księżyc.

Ponadto w porcie w Mikołajkach odbywał się tego dnia koncert Mirka "Kovala" Kowalewskiego, który fantastycznie śpiewa. Nie mogłam sobie odmówić i przyłączyłam się do śpiewania szant razem z nim i pozostałymi żeglarzami. Atmosfera była fantastyczna.

Po wypłynięciu z portu w Mikołajkach udaliśmy się na jezioro Śniardwy. Pod koniec dnia znaleźliśmy niewielką zatoczkę, gdzie postanowiliśmy spędzić noc "na dziko", czyli nie cumując w porcie. Nie było toalety, nie było łazienki ani uroczej knajpki w której można zjeść śniadanie. I to właśnie było fantastyczne.


W drodze powrotnej do macierzystego portu w Wilkasach zatrzymaliśmy się w małej miejscowości Szymonka, gdzie pewien stary żeglarz prowadzi bar żeglarski. Ów żeglarz słynie z tego, iż lubi wieczorami chwytać za gitarę, grać i śpiewać szanty. Zebranym wówczas w barze gościom rozdaje śpiewniki i zaczyna się żeglarska impreza. Oczywiście i nam udało się wziąć w takim wspólnym śpiewaniu udział, a starego żeglarza namówiliśmy jeszcze na zdradzenie kilku opowieści z jego żeglarskich przygód.
Podczas tego rejsu udało mi się jeszcze przeczytać pewne ważne książki, a także nauczyć się sterować jachtem! Żeglowanie tak bardzo mi się spodobało, że nie wyobrażam sobie, by za kilka miesięcy nie wybrać się w kolejny rejs.

Tych kilka dni sprawiło, że wróciłam do domu zupełnie odmieniona. Czuję się niezwykle wyciszona, spokojna. Po raz kolejny przekonałam sie, że szczęśliwa jestem nie w luksusowych hotelach, ale w otoczeniu natury. Nie przeszkadzało mi nawet to, że nie było możliwości swobodnego korzystania z łazienek, a prysznic w porcie mogłam za dodatkową opłatą, gdzie za np. 10 zł miałam możliwość umycia się w ciągu... 5 minut, niekiedy w zimnej wodzie. Choć miałam niekiedy ochotę na gorącą herbatę w trakcie pływania jachtem, to musiałam czekać aż dopłyniemy do portu, bo nie było czasu lub po prostu gotowanie wody podczas rejsu było niebezpieczne. Wiem, że podczas niektórych wypraw są zdecydowanie trudniejsze warunki, jednak dla niektórych brak własnej kajuty na łodzi z wygodnym łóżkiem i ładnej łazienki z wanną również stanowiłby problem. Chciałam po prostu napisać, iż czasami warto jest zrezygnować z pewnych wygód (np. piękna łazienka, mnóstwo kosmetyków, apartament w hotelu), by móc docenić to, co najważniejsze i to, co mamy.


Agnieszka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Instagram