II Bieg Wegański

Zapisać się na bieg i dokonać opłaty startowej nie biegając - czyste szaleństwo, ale tak właśnie zrobiłam. Dokładnie na pięć tygodni przed dniem startu zapisałam się na swoją pierwszą imprezę biegową i dopiero wtedy zaczęłam przygotowania.



Liczne obowiązki, które spadły na mnie na przełomie kwietnia i maja nie ułatwiały realizacji planu regularnych treningów. Czasami biegałam trzy razy w tygodniu, a czasami raz na tydzień! Niekiedy dopadała mnie panika, że porwałam się na coś niemożliwego do wykonania.

Pierwszy raz pięć kilometrów (na taki dystans zapisałam się) przebiegłam, nie zatrzymując się przy tym, dopiero na dwa tygodnie przed 10 maja br., kiedy to miał odbyć się II Bieg Wegański. Radość była przeogromna i wtedy dopiero uświadomiłam sobie, że mogę dać radę.

10 maja, czyli tego Wielkiego Dnia, od rana byłam podekscytowana i trochę czułam się tak, jak w szkole przed klasówką:) Odebranie pakietu, nerwowe przypinanie numeru startowego do koszulki, wspólna rozgrzewka, ustawienie z grupą na starcie i... biegniemy. Trasa była prosta, ale tylko do momentu, gdy zbiegliśmy na plażę nad Wisłą. Tego dnia od rana padał deszcz, przez co na ścieżce wzdłuż Wisły było sporo kałuż i po prostu ślisko. Do tego dodatkowe przeszkody w postaci powalonych drzew i... podbieg pod górę. Dotychczas biegałam w raczej prostszych warunkach, dlatego też tym bardziej byłam zadowolona z siebie, gdy przekroczyłam linię mety.
Cieszyłam się jak małe dziecko, gdy dostałam pamiątkowy medal. Na koniec wegańska pasta, a po powrocie do domu wyszukiwanie nowych imprez biegowych. 

Agnieszka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Instagram